Lista dekarzy

Kogo lepiej omijać. 

Zamieszczone tu opinie są jak najbardziej subiektywne i stanowią sumę moich (oraz  Waszych) doświadczeń. Lekarz, który mnie nie pomógł, może pomóc Tobie. Zwróć tylko uwagę na jego podejście do pacjentek. I pamiętaj – liczy się efekt, ale traktowanie cię jak człowieka też jest ważne. 


Diaków Tadeusz, Kraków - trafiłam do niego z polecenia, na NFZ. Pierwsze wrażenie: lekarz o niemiłej powierzchowności, wyglądał, jakby był zły na mnie, że mu przeszkadzam... Gdy opowiadałam moją historię chorobową (miałam problem i przyszłam po konkretne rozwiązanie) wtrącał tylko: "Powoli!" albo "To mnie nie interesuje!". Fakt, próbował innego leczenia niż poprzedni lekarz i też od razu zastrzegł, że jeśli nie pomoże, to tylko operacja. Leczenie niestety nie przyniosło skutku. Poproszony o skierowanie na badanie, odmówił twierdząc, że nie ma pieniędzy. A chciałam tylko zbadać prolaktynę, gdyż się na nią leczę. Zrobiłam ją i całą listę innych badań na własną rękę i dostałam "mały ochrzan", że w nie ten dzień cyklu, a w ogóle, to teraz nie robi się z obciążeniem. A ja robiłam, bo podstawową mam ok, a po obciążeniu o wiele za wysoką. Dopiero po lekach i obniżeniu tej drugiej, unormowały mi się cykle, ale lekarz był na to głuchy. Poprosiłam, by zerknął na inne wyniki, łaskawie przejechał po nich wzrokiem i usłyszałam tylko: "Czego pani od nich chce!? Jest pani młoda, niech się pani stara a nie kombinuje". Ja już starałam się z mężem wtedy rok, a te wyniki okazały się wcale nie takie dobre... Do pana doktora na pewno nie wrócę, w gabinecie czułam się jak intruz.

Krzywdziński Krzysztof, Warszawa, ginekolog, endokrynolog - starszy  pan o niezbyt wyrafinowanym poczuciu humoru (żart o użyciu największego wziernika ze względu na wykonywany przez badaną rodzaj pracy może śmieszyć chyba tylko jego). Doktor z góry uprzedza, że nie zajmuje się problemami tarczycy, bo się na niej nie zna - wszak po co taka wiedza ginekologowi-endokrynologowi? Trzeba mu oddać, że bez problemu zleca badania. Natomiast nie wybierajcie się do niego po interpretację wyników.

Oziemski Wojciech, Warszawa, ginekolog - pan doktor jest sympatycznym człowiekiem nie stwarzającym dystansu, jednak do lekarza nie chodzimy w celu ucinania sobie pogawędek. Przy badaniu delikatny, wykazuje zainteresowanie, ale... To tyle, niewiele z tego zainteresowania wynika. Bagatelizuje obawy pacjenta, wyśmiewa je - w serdeczny wszak sposób, ale nie jestem przekonana, czy jest to w stanie pacjenta uspokoić. Mając wiedzę, że pacjentka stara się o dziecko i nie robiła dotychczas żadnych badań, nie zleca tych najbardziej podstawowych, jakimi są chociażby testy w kierunku toksoplazmozy czy cytomegalii. Doktor wyznaje zasadę, że nie powinno się diagnozować, czy tym bardziej leczyć, "wyimaginowanej" niepłodności, bo badania w kierunku tejże należy wykonywać dopiero po dwu latach niezachodzenia w ciążę. Nawet złe wyniki hormonów, wskazujące na chorobę, nie są dla niego podstawą do podjęcia leczenia. Nie odradzam lekarza kobietom, które nie mają żadnych ginekologicznych problemów oraz tym, które już są w ciąży - mogą być spokojne, pan doktor zajmie się nimi dobrze. Tym, które problemy z zajściem - te zdiagnozowane i te wyimaginowane - mają, odradzam. Nie traćcie czasu. 

Ufnalewski Rafał, Kraków - ewenement na portalu znanylekarz.pl. Kiedyś miał i negatywne, i pozytywne opinie, od dłuższego czasu negatywne "ktoś" starannie usuwa. Był moim ginekologiem przez pięć lat. Gdy chodziło o same wizyty kontrolne, to chwaliłam go: lekarz kulturalny, a w jego gabinecie czułam się swobodnie, na każdej wizycie USG, a do tego przystępne ceny. Wtedy dałabym mu piątkę. Schody zaczęły się, gdy wykrył u mnie torbiel na wizycie kontrolnej. Musiałam przychodzić na kontrole co trzy miesiące, a na każdej następnej lekarz wydawał się coraz bardziej bezradny. Już po pierwszym leczeniu (które nie pomogło), dr nie wiedział co dalej. Na pytanie, czy to się kwalifikuje do operacji, z rozbrajającą szczerością odpowiedział: "Nie wiem". Odetchnął z ulgą, gdy powiedziałam, że nie chcę więcej tabletek hormonalnych, bo i tak nie pomagają, a chcę zajść w ciążę. Skomentował tylko: "Jak pani nie chce, to nie". Był bardzo z siebie zadowolony. Szkoda tylko, że nic a nic nie pomógł, dopiero od innego lekarza dowiedziałam się, że jeśli pierwsze leczenie hormonami nic nie dało, to nie było szansy - tylko operacja. Szkoda, że pan dr tego nie wiedział, a może nie chciał powiedzieć... Reasumując: Jeśli ktoś nie ma problemów, a do ginekologa chodzi tylko na kontrole, to polecam lekarza (kulturalny, ma aparat USG w gabinecie, bada piersi), ale jeśli ktoś oczekuje konkretów lub pomocy, jak ja, to nie ma czego u niego szukać, bo nie znajdzie.