sobota, 29 września 2012

Po co jest ten blog, po co jest on

Od zawsze chciałam mieć dziecko, chociaż może lepiej – żeby nie być posądzaną o egoizm (jeszcze o tym napiszę, nie zdajecie sobie sprawy, jak często padają takie oskarżenia w stosunku do kobiet, które po prostu chcą mieć dziecko) – powinnam napisać, że zawsze chciałam dać dziecku życie i zostać jego mamą. Zajście w ciążę wydawało mi się wtedy potwornie proste, na tyle proste, że najpierw przez kilka lat robiłam wszystko, by to dziecko nie pojawiło się za wcześnie.


W końcu nadszedł ten moment – zaczynamy starania, euforia, dzika rozkosz. 24 lata, zdrowie w miarę w porządku, wiek w sam raz, nawet dość wcześnie jak na dzisiejsze standardy. I... nic. Nie dzieje się nic. Śmieję się na wspomnienie tego, że ja wtedy naprawdę wierzyłam, że uda nam się zajść w ciążę już pierwszym cyklu. Nie brałam pod uwagę innej opcji. W pewnym momencie zaczyna się jednak wydawać, że w ciążę zachodzą tylko piętnastolatki w wakacyjnej przerwie między gimnazjum a ogólniakiem. Na ulicach nagle zauważasz pełno młodych dziewcząt, które bardziej wyglądają na starsze siostry. Im dłużej się starasz, tym bardziej ta prawidłowość się potwierdza. W pewnym momencie trzeba sobie po prostu uświadomić, że jest problem. Planowane ciąże stają się najtrudniejszymi misjami. I okazuje się, że nie jesteś w tym sama.

Niepłodność dotyka tak wielu par w moim otoczeniu, że nie wyobrażam sobie nawet, jaki ma wymiar w sferze globalnej. Na niepłodność od lat właśnie leczą się dwie moje kuzynki, dwie kuzynki męża, ciotka, koleżanki mamy z pracy, przyjaciółka z podstawówki – o nich wiem, a przecież nie wszyscy są tacy wylewni. Rekordzistka zaczęła się starać, kiedy chodziłam do liceum – niedługo stuknie jej 10 lat leczenia. Nie poddaje się, a ja na początku tej drogi już nie raz miałam chwile zwątpienia.

Blog powstał z bezsilności i bezsilności na przekór. Być może stanie się pamiętniczkiem z jednym stałym czytelnikiem, być może podpali świat.

Skupię się głównie na problemach kobiet, choć kto wie, może z czasem zahaczę również o kwestie niepłodności męskiej.

I od razu na wstępie strzelę sobie w kolano – mam nadzieję, że nie będę musiała długo prowadzić tego bloga. Wam natomiast życzę, żebyście nie musiały go długo czytać.

3 komentarze:

  1. W moim otoczeniu także jest wiele osób z problemem niepłodności. A przynajmniej z ogromnym problemem z zajściem w ciążę. O tym, że kobiet przeżywających gehennę (ich partnerom zapewne też łatwo nie jest, ale piszę o kobietach bo te znam osobiście, a facetów nie zawsze)wokół mnie jest aż tyle, nie zdawałam sobie sprawy do niedawna. Moja przyjaciółka poroniła w tym roku swoje pierwsze dziecko. I dopiero wtedy zaczęły się odzywać jej znajome, a także moje, że też miały/mają problem z zajściem w ciążę. Nigdy nic nie mówiły. Trochę tego nie rozumiem. Oczywiście nie oczekuję, że ludzie będą wołali głośno wokół i wszystkim, że chcą ale nie mogą, ale robią też z tego tematu straszne tabu. Kobiety, z którymi znamy się od lat i niejedno razem przegadałyśmy. Teraz widzę, że u większości z nich to poczucie wstydu nie pozwala otwarcie o tym mówić - wstydzę się, bo myślę, że jestem niepełnowartościową kobietą. Ja też mam problem z zajściem w ciążę. Jeszcze nie wiem dokładnie dlaczego. Badamy się z mężem. I nie mam zamiaru robić z tego tajemnicy i przeżywać wszystkiego w czterech ścianach domu, a na zewnątrz tryskać humorem i radością życia.
    Przerażające ile par ma problem z posiadaniem dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za rozdziewiczenie mojego bloga pierwszym komentarzem;) Kiedyś powstanie notka na temat, który poruszyłaś, bo to cholernie ważny temat. Życzę Ci, żeby Twoje problemy niebawem się skończyły. I zapraszam do mnie częściej - na razie wygląda to wszystko ubogo, ale staram się rozwijać (i stronę również).

    OdpowiedzUsuń
  3. my też z mężem się staramy, o słodka naiwności ja również sądziłam,że to będzie łatwe bo przecież moja siostra zaliczyła wpadkę i moja przyjaciółka a ja mam męża w przeciwieństwie do nich a dziecka nie. Mąż ma słabe parametry nasienia a przecież nigdy nawet nie zapalił papierosa, chodzi na siłownię, zdrowo się odżywia bo ma nadciśnienie. No i jeszcze do tego nie mamy kasy na leczenie prywatnie. Mam poczucie strasznej niesprawiedliwości. Patrzę na te wszystkie kobiety w ciąży i na małe dzieci i chce mi się płakać. Czuję się bezsilna i mam poczucie uciekającego czasu aż w końcu będzie za późno.

    OdpowiedzUsuń